“Dialog” czy “negocjacje” – druga tura rozmów tybetańsko-chińskich
25 maja przyleciała do Pekinu delegacja wysłanników Dalajlamy, rozpoczynając długo oczekiwaną drugą turę rozmów tybetańsko-chińskich. Wydaje się, że nie zaplanowano ani programu, ani czasu trwania wizyty. I jedno, i drugie może zależeć od tego, czy obie strony dojdą do porozumienia w kwestii Tajwanu i statusu ziem tybetańskich, które nie należą do Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA). Kontynuowanie kontaktów dwustronnych zależeć będzie od uzgodnienia stanowisk w tych sprawach.
Wizyta delegacji tybetańskiej świadczy o gotowości nowych chińskich przywódców do kontynuowania rozmów z Dalajlamą, które rozpoczęto we wrześniu 2002 roku – w ostatnich tygodniach rządów poprzedniego kierownictwa Komunistycznej Partii Chin. Spodziewano się jej od tygodni; źródła TIN utrzymują, że opóźnił ją kryzys z SARS.
Przyjazd wysłanników zbiega się z pierwszą podróżą zagraniczną prezydenta Hu Jintao, który złoży wizyty państwowe w Rosji, Kazachstanie i Mongolii oraz spotka się z przywódcami najważniejszych państw zachodnich podczas szczytu G8 we francuskim Evian. Tak Unia Europejska, jak Stany Zjednoczone zachęcały Chiny po podjęcia poważnych rozmów z Dalajlamą. 8 maja 2003 prezydent George W. Bush przedstawił Kongresowi raport poświęcony zabiegom administracji USA w tej materii. 6 lipca 2000 Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której wezwał do “formalnego uznania tybetańskiego rządu emigracyjnego za prawowitego przedstawiciela Tybetu”, jeśli w ciągu trzech lat (tj. do 6 lipca 2003 roku) Chińska Republika Ludowa nie zawrze porozumienia z rządem Dalajlamy w sprawie “nowego statusu Tybetu”.
W skład drugiej delegacji wchodzą ci sami ludzie, którzy odwiedzili ChRL we wrześniu zeszłego roku: Lodi Gjari, specjalny wysłannik Dalajlamy w USA, oraz Gjalcen Kelsang, specjalny wysłannik Dalajlamy w Europie. Źródła TIN twierdzą, że Pekin nalegał, by na czele zeszłorocznej delegacji stał właśnie Lodi Gjari. Dyplomaci tłumaczą to upodobanie jego wpływami w Stanach Zjednoczonych.
Poprzednia wizyta miała niezwykle skromną oprawę. Oficjalne chińskie media wspomniały o niej tylko raz. Podczas posiedzenia Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (OZPL) w marcu 2003 Dziennik Ludowy cytował rzecznika MSZ, wedle którego delegaci byli “zamieszkującymi za granicą tybetańskimi ziomkami, którzy uzyskali zgodę na odwiedzenie macierzy i krewnych. (...) Odpowiednia komórka administracyjna przygotowała się do ich przyjęcia”. Wydaje się, że druga wizyta będzie miała podobny charakter.
“Dialog” czy “negocjacje”
Na początku lat osiemdziesiątych Deng Xiaoping zadeklarował gotowość Chin do rozmawiania z Dalajlamą o wszystkim poza niepodległością Tybetu. W odpowiedzi, w przełomowym wystąpieniu na forum Parlamentu Europejskiego w 1988 roku, Dalajlama wycofał żądanie niepodległości, opowiadając się za “prawdziwą autonomią”. Stanowisko to, choć budzi ogromne kontrowersje wśród tybetańskich uchodźców, wyznacza od tej pory politykę tybetańskiego rządu emigracyjnego. Mimo to w 1993 roku Chiny zerwały wszelkie oficjalne kontakty z Dalajlamą.
We wrześniu 2002 roku odnowiono je w zupełnie innych okolicznościach. Choć obie strony najwyraźniej zgadzają się, iż utrzymywanie “kontaktów” jest potrzebne, inaczej widzą ich charakter i rozwój. Ze wszystkich oświadczeń i deklaracji Dalajlamy oraz tybetańskiego rządu emigracyjnego wynika jasno, że “kontakt” jest dla nich pierwszym krokiem do “negocjacji” w sprawie przyszłego statusu Tybetu, podczas gdy strona chińska konsekwentnie mówi o gotowości do prowadzenia “dialogu”. Rzeczniczka chińskiego MSZ Zhang Qiyue definiuje rządową wizję “dialogu” jako “utrzymywanie kontaktu i konsultacje z Dalajem” (Xinhua, 21 maja 2003). Odmienne interpretacje “kontaktów” odzwierciedlają diametralnie różne podejścia do sprawy Tybetu. Dla strony tybetańskiej kwestia Tybetu jest problemem między narodem tybetański i chińskim, którego rozwiązania należy szukać w “prawdziwych negocjacjach”, zmierzających do wypracowania – w ramach autonomii – korzystnego dla obu stron kompromisu. Tyle że Chiny nie używają nawet pojęcia “problem Tybetu” i najwyraźniej są gotowe do prowadzenia “dialogu” jedynie w ramach obecnego status quo. Ostatnie nominacje przywódców TRA oraz wyniesienie Ragdiego, zażartego krytyka Dalajlamy, na stanowisko wiceprzewodniczącego Stałego Komitetu OZPL – co czyni zeń jednego z najważniejszych potencjalnych rozmówców delegatów – wydają się potwierdzać ciągłość owego status quo.
Przepaść między stanowiskami obu stron doskonale obrazują warunki wstępne dialogu, które wysuwają Tybetańczycy i Chińczycy. Władze chińskie oświadczają, że nie podejmą “dialogu”, dopóki Dalajlama oficjalnie nie uzna Tajwanu – i Tybetu – za “integralną część terytorium Chin”. Strona tybetańska mówi natomiast, że “negocjacje” mogą mieć miejsce tylko wtedy, gdy Chiny zgodzą się, że ich ewentualne rezultaty dotyczyć będą “całego Tybetu”, to znaczy nie tylko TRA (który dla Pekinu jest jedynym “Tybetem”), ale i zamieszkiwanych przez Tybetańczyków regionów innych prowincji ChRL.
Te sporne kwestie będą zapewne głównym tematem rozmów między delegacją tybetańską i władzami chińskimi. Do tej pory Dalajlama nie podpisał się pod chińskim stanowiskiem w sprawie Tajwanu, wydaje się jednak, że może być gotowy do kompromisu. W ostatnim czasie odrzucił zaproszenie do odwiedzenia wyspy, wyraźnie oświadczając, że mogłoby to zaszkodzić kontynuacji kontaktów z Pekinem. Nie wiadomo, jak miałby wyglądać ów kompromis i czy rząd Chin zaakceptuje rozwiązanie inne, niż pełne podporządkowanie się jego żądaniom w tak drażliwej sprawie. Wszystkie państwa zachodnie – w tym te, które wzywają Chiny do dialogu z Dalajlamą – poparły komunistyczną “politykę jednego kraju”, zrywając kontakty dyplomatyczne z Tajwanem i uznając rząd ChRL za jedynego prawowitego przedstawiciela “Chin”.
W tej chwili nic też nie wskazuje na to,
by władze chińskie zamierzały dyskutować o ziemiach tybetańskich, które
nie należą do TRA. Brak przełomu w tych kwestiach może doprowadzić do impasu
w rozmowach tybetańsko-chińskich.