TIN News Update 
18 października 2004 

Nowe informacje o śmierci mnicha w Gologu

Do TIN docierają nowe informacje dotyczące okoliczności zastrzelenia mnicha przez oficera policji w Tybetańskiej Prefekturze Autonomicznej Golog (chiń. Guolo) prowincji Qinghai. Z doniesień tych wyłania się obraz błahej sprzeczki, która wymknęła się spod kontroli, gdy na scenie pojawiła się policja. Ukazują one również skłonność chińskich służb do przywracania porządku siłą oraz napięcia między mieszkańcami regionu – zwłaszcza między tybetańskimi mnichami i nomadami a Hanami i zsinizowanymi Tybetańczykami. Sprawa ta świadczy wreszcie o przywiązaniu Tybetańczyków do koczowniczych obyczajów i tradycyjnych metod rozstrzygania sporów.

W incydencie, do którego doszło w połowie września (pod koniec siódmego miesiąca tradycyjnego kalendarza Amdo), brali udział mnisi z klasztoru Traczog w Golog Maczen (chiń. Maqin) Dzong. Świątynia ta należy do szkoły njingma buddyzmu tybetańskiego. Mieszka w niej około 200 mnichów, a w czasie uroczystości, na które zjeżdżają duchowni z innych klasztorów, ich liczba wzrasta do około 300. Klasztor znany jest również pod nazwą Togden – od imienia Tulku Togdena, który przez wiele lat był jego opatem. Po śmierci Togdena funkcję tę przejął obecnie sześćdziesięciokilkuletni Tulku Drondul. Nowy opat nie jest mnichem i mieszka w domu, stojącym w pobliżu klasztoru. Zastrzelony mnich, Cering Pal, był jego synem i cieszył się szacunkiem mieszkańców regionu. Matka zbitego, Gephel, pochodzi z koczowniczej rodziny.

Przed tradycyjnym świętem organizowanym z okazji zakończenia letniego odosobnienia medytacyjnego (tyb. jarne) Cering Pal i dwaj inni mnisi z Togdenu pojechali konno na zakupy do Darlag Dzongu. Choć klasztor podlega administracyjnie Maczen, mnisi zawsze załatwiali sprawunki w sąsiednim Darlagu (chiń. Dari), ponieważ leży on bliżej świątyni. Mnisi, którym, jako syn opata, przewodził Cering Pal, zatrzymali się w hotelu Darlag Shen. Kiedy późnym wieczorem wrócili z zakupów, zastali zamknięte drzwi, a personel nie chciał wpuścić ich do środka. Mnisi zaczęli pokrzykiwać, a kierownik hotelu (według Radia Wolna Azja, które jako pierwsze poinformowało o incydencie – Chińczyk) wezwał policję. Funkcjonariusze aresztowali mnichów i przewieźli ich do lokalnego komisariatu (chiń. paichusuo). Zatrzymanie trwało dwa dni. Pierwszej nocy mnisi zostali brutalnie pobici.

Po zwolnieniu udali się do kliniki, żeby opatrzyć rany przed powrotem do klasztoru. Kiedy o incydencie dowiedział się opat, przyjechał do Darlagu w towarzystwie dwóch nauczycieli (tyb. khenpo) i trzech zatrzymanych mnichów. Mnisi spotkali się z urzędnikami, żądając przynajmniej zwrotu kosztów leczenia. Kiedy im odmówiono, rozmowa przerodziła się w kłótnię. W pewnym momencie oficer nazwiskiem Xiao Fu – syn Chińczyka i Tybetanki – wyjął pistolet i strzelił w powietrze. Jeden z mnichów rzucił się na niego, próbując wyrwać mu broń. W czasie szamotaniny pistolet wypalił, zabijając Ceringa Pala. Kula trafiła go w oko i wyszła potylicą. Policjant strzelił jeszcze kilka razy, raniąc w nogę chińskiego robotnika. Inna kula przeszyła czapkę Khenpo Condu, ale go nie zraniła. Z odniesień, których nie udało się potwierdzić, wynika, że rannych było również kilku przypadkowych przechodniów.

Kiedy wiadomości dotarły do Traczogu, do Darlagu ruszyła grupa 100-200 rozwścieczonych mnichów i świeckich. Ludzie obrzucili kamieniami komisariat i policyjne samochody, ale nikomu nic się nie stało. Lamowie Amdo Gesze i Tulku Tenpa Nima, członkowie lokalnej komórki Ogólnochińskiej Ludowej Konferencji Konsultatywnej, zdołali uspokoić tłum. Ludzie zażądali, żeby Xiao Fu – zgodnie z koczowniczym obyczajem, który każe zabójcy oddać broń – oddał swoje pistolety. Kiedy urzędnicy odmówili, wyjaśniając, że służbowa broń jest własnością państwa, tłum zaczął grozić poważnymi rozruchami. Wreszcie uzgodniono, że komisariat wypłaci rodzinie ofiary odszkodowanie (tyb. magdzog – tradycyjne określenie wycofania wojsk po wypłaceniu ustalonej kwoty) w wysokości 180 tysięcy yuanów (około 21.750 USD). Ponadto dwaj lamowie i władze lokalne uchwalili tradycyjne moratorium. Umowa taka (tyb. gjod thag) zakłada rozstrzygnięcie sporu w określonym czasie i jest czymś w rodzaju zawieszenia broni – w przypadku poważnych waśni, np. między wioskami, może obowiązywać nawet ponad rok.

Raporty HFPC TCHRD TIN Inne Teksty Strona główna