Wybuch bomby w Lhasie
26 października przed budynkami lhaskich sądów przy ulicy Dekji Szar Lam (Beijing Donglu) doszło do eksplozji, spowodowanej najprawdopodobniej detonacją bomby. Wybuch był bardzo głośny; mieszkańcy sąsiednich budynków porównywali go do „trzęsienia ziemi”. Nic nie wskazuje na to, by ktoś odniósł rany.
Po wybuchu, do którego doszło około dwudziestej czasu lokalnego,
policja kazała wszystkim znajdującym się w pobliżu turystom wrócić do hoteli.
Nie rozproszono jednak tłumu gapiów, który zebrał się wokół miejsca eksplozji,
niemal naprzeciw hotelu Banakshol. Postępowanie policji wskazuje, że wybuch
uznano za incydent o charakterze politycznym. W takich sytuacjach lhaskie
służby bezpieczeństwa zawsze usuwają cudzoziemców, by zapobiec przekazywaniu
informacji o politycznych niepokojach w Tybecie. Jeden z naocznych świadków
powiedział zagranicznemu turyście, że nie będzie z nim rozmawiał o wybuchu,
ponieważ „nie jest to bezpieczne”.
Na 15-20 minut wstrzymano ruch kołowy, a policja zamknęła część
ulicy. O 20.30 wszystko wróciło do normy. Turyści twierdzą, że przez pewien
czas funkcjonariusze fotografowali miejsce wybuchu. Przez trzy, cztery
dni po eksplozji policja przeszukiwała wyjeżdżające z Lhasy samochody.
Z napływających do TIN raportów wynika, że owe rewizje zaczęły się na dwa
dni przed wybuchem, co może świadczyć o tym, że władze obawiały się podobnego
incydentu, lub o wcześniejszym zajściu, którego charakteru jeszcze nie
znamy.
Zagraniczni turyści mówili TIN, że zaraz po eksplozji rowerzyści
i rikszarze natychmiast zawrócili swoje pojazdy. Wydaje się, że wybuch
nie wyrządził większych szkód, choć mieszkańcy sąsiednich budynków czuli
się jak podczas „trzęsienia ziemi”. Otoczone sklepami budynki sądów nie
stoją przy samej ulicy. Do eksplozji doszło po godzinach pracy, co może
świadczyć o tym, że osoba, która podłożyła bombę, nie chciała narazić na
niebezpieczeństwo pracowników sądu i sklepikarzy.
Należy sądzić, że władze będą teraz wywierać większą presję na
osoby podejrzewane o działalność polityczną. Po eksplozjach lub protestach
w Lhasie z reguły przesłuchuje się byłych więźniów politycznych. W ciągu
ostatnich pięciu lat w mieście podłożono co najmniej osiem bomb. Nie było
ofiar śmiertelnych ani ciężko rannych. W styczniu 1996 roku wybuchła bomba
przed domem Sengczena Lobsanga Gjalcena, lamy i dygnitarza, który przewodził
prochińskiej frakcji w konflikcie wokół rozpoznania nowej inkarnacji Panczenlamy.
W marcu tego samego roku podłożono bombę przed lhaską siedzibą Komunistycznej
Partii Chin. Był to szósty wybuch w ciągu dziewięciu miesięcy. W maju 1996
władze po raz pierwszy potwierdziły te informacje, obarczając winą za eksplozje
i „podkopywanie bezpieczeństwa” w Tybetańskim Regionie Autonomicznym „emigracyjną
klikę Dalaja”. W grudniu 1996 podłożono bombę przed siedzibą władz miejskich,
a w czerwcu 1998 przed oddalonym o kilometr od świątyni Dżokhang budynkiem
Biura Bezpieczeństwa Publicznego.
Utrzymanie „stabilizacji” w TRA pozostaje priorytetem przywódców
partii. Nowy sekretarz KPCh w Tybecie Guo Jinlong, który oficjalnie zastąpił
Chen Kuiyuana 16 października, powiedział w zeszłym tygodniu, że „stabilizacja
jest niezbędna dla rozwoju, będącego z kolei fundamentem stabilizacji”
(Xinhua, 2 listopada). Guo stwierdził, że „zachodnie wrogie siły i klika
Dalaja od dawna zmieniają strategię działań separatystycznych i sabotażowych.
(...) Społeczna stabilizacja w Tybecie jest nie tylko koniecznym warunkiem
systematycznego rozwoju regionu i podnoszenia stopy życiowej jego mieszkańców,
ale i wywiera poważny wpływ na reformy, rozwój i stabilizację w całych
Chinach”.