Raport Specjalny TIN
kwiecień 2003

Odszyfrowywanie statystyk TRA

Xinhua i inne oficjalne chińskie źródła publikują ostatnio liczne raporty poświęcone gwałtownemu rozwojowi gospodarczemu Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) w ciągu ostatnich dwóch lat. Wyłaniający się z nich obraz odpowiada trendowi, który obowiązuje od końca lat dziewięćdziesiątych: napędzany dotacjami rządu centralnego wzrost dotyczy niemal wyłącznie sektora państwowego i (lub) regionów miejskich. Tym samym omija większość Tybetańczyków, którzy mieszkają na wsi i nie otrzymują pensji. Statystycznie rozwija się przede wszystkim budownictwo i tzw. “trzeci sektor”, obejmujący handel, transport, usługi i administrację partyjno-państwową. Produkcja – rolnictwo, górnictwo i przemysł – jest w stagnacji lub rośnie znacznie wolniej niż cała gospodarka.

Wyjątkowość rozwoju po 2000 roku polega na nagłym wzroście wydatków rządowych – o 75 proc. w samym roku 2001. W rezultacie deficyt rządu prowincji w 2001 wynosił ponad 70 proc. PKB (Produktu Krajowego Brutto) TRA. Innymi słowy, na każdego yuana, o którego wzrosła gospodarka w 2001 roku, rząd wydał dwa yuany. Lwia część wzrostu związana więc była z takimi nakładami. Środki te przeznaczano niemal wyłącznie na inwestycje rządowe – np. budowę kolei – oraz na administrację rządową i partyjną. Tybetańczycy byli niemal całkowicie wykluczeni z owego procesu; nie informowano o żadnych inwestycjach prywatnych lub zbiorowych (tzn. niepaństwowych) w regionach wiejskich. Mieszkańcy tybetańskich regionów wiejskich są mniej lub bardziej marginalizowani, wyłączani z procesu rozwoju; w całej prowincji gwałtownie pogłębia się przepaść nierówności.

Z ostatnich szacunków opublikowanych przez agencję Xinhua wynika, że w 2002 roku PKB TRA wzrósł – o 12,4 proc. w stosunku do 2001 – do 15,8 miliarda yuanów (ok. 2 miliardy USD lub euro). Rozwijał się przede wszystkim trzeci sektor, budownictwo i inwestycje.

Trzeci sektor i budownictwo są ujęte bezpośrednio w statystykach PKB. Trzeci sektor jest amalgamatem czterech pozycji – od transportu i handlu po finanse, opiekę społeczną i administrację państwową. W 2002 roku miał on wzrosnąć do ośmiu miliardów yuanów – o 15,2 proc. w stosunku do 2001 – i stanowić ponad połowę PKB. Budownictwo rozwijało się zapewne w podobnym tempie, władze nie podały jednak jeszcze szczegółowych statystyk.

Statystyki PKB nie ujmują bezpośrednio inwestycji i turystyki, które należą do rozmaitych kategorii PKB. “Inwestycje w środki trwałe” są np. klasyfikowane jako “budownictwo”, co sprawia, że wzrosty w tych pozycjach budżetowych nakładają się na siebie. W 2002 roku inwestycje w TRA miały wzrosnąć do 10,5 miliarda yuanów (1,27 miliarda USD lub euro) – o 26,8 proc. w stosunku do 2001. Inwestycje w infrastrukturę obejmowały kluczowe przedsięwzięcia, takie jak zapewnienie zaplecza energetycznego linii kolejowej Qinghai-Tybet, budowę lotniska w Njingtri i dworca kolejowego w Lhasie, oraz pewne zakłady użyteczności publicznej (rozbudowa systemu nawadniania czy sieci wysokiego napięcia w regionach wiejskich).

Dane dotyczące turystyki są również rozsiane w różnych pozycjach budżetowych, takich jak transport i telekomunikacja lub handel i gastronomia. W 2002 przemysł turystyczny miał przynieść brutto 970 milionów yuanów (116 milionów USD) brutto – o 29 proc. więcej niż rok wcześniej.

Z oficjalnych doniesień wynika, że w przeciwieństwie do szybkiego wzrostu w budownictwie i trzecim sektorze, rolnictwo i przemysł rozwijały się powoli (według władz – po prostu “dobrze”), znacznie poniżej stopy wzrostu PKB. Najgorzej wygląda sytuacja rolnictwa (głównie uprawy i hodowla) – w 2002 roku wartość całej produkcji rolnej wzrosła zaledwie o cztery procent, co stanowi mniej niż jedną trzecią 12,4 proc. ogólnego wzrostu PKB i niemal jedną czwartą stopy wzrostu trzeciego sektora. Biorąc pod uwagę straty, jakie przyniosła rolnictwu surowa zima 1997-98, część owego wzrostu może odzwierciedlać odbudowywanie stad. W 2002 przemysł i górnictwo wzrosły tylko o 6,5 proc. (połowa stopy wzrostu PKB), osiągając 1,16 miliarda yuanów (140 milionów USD lub euro).

Słabe wyniki rolnictwa są bardzo znaczące, ponieważ to z niego żyje większość Tybetańczyków. W 2001 roku w rolnictwie zatrudnionych 72 proc. pracujących w całym regionie (ściśle około 75 proc. Tybetańczyków z TRA – w tym niemal 90 proc. mieszkańców regionów wiejskich). Ponieważ 85 proc. populacji tybetańskiej żyje w regionach wiejskich i tereny te zamieszkują niemal wyłącznie Tybetańczycy – słabe wyniki rolnictwa odbijają się przede wszystkim na nich.

Statystyki PKB – perspektywa

W ciągu ostatnich 10 lat gospodarka TRA uległa zasadniczemu przekształceniu. Proces ten rozpoczął się na początku lat dziewięćdziesiątych, a w 1999 roku – po ogłoszeniu strategii “rozwijania ziem zachodnich” – nabrał nowej dynamiki. Restrukturyzacja polega na odejściu od produkcji rolnej i przemysłu lekkiego i skoncentrowaniu się na rozbudowie miast oraz wielkich inwestycjach budowlanych, mimo że TRA, obok Yunnanu, jest najbardziej agrarną i wiejską prowincją ChRL.

W rezultacie struktura gospodarki TRA – nienormalna, w porównaniu do innych prowincji Chin, już w 1998 roku – w 2001 stanęła na głowie. Trzeci sektor stanowił niemal 50 proc. PKB prowincji, budownictwo nieco ponad 15 proc., przemysł i górnictwo mniej niż osiem, a rolnictwo około 27 proc. PKB. Dla kontrastu, w innych regionach Chin trzeci sektor rzadko przekracza jedną trzecią PKB, którego największą część – od 30 do 40 proc. – stanowi nieodmiennie przemysł i górnictwo. Oficjalne statystyki za 2002 roku potwierdzają ten trend – trzeci sektor przekroczył 50 procent, a przemysł i górnictwo spadły do ledwie 7,3 proc. PKB TRA. Rolnictwo stanowi zapewne jego czwartą część.

TRA był więc jedyną prowincją ChRL, w której cały drugi (w tym budownictwo) był najmniejszym z trzech sektorów, ustępując miejsca nawet rolnictwu. Był także jedyną prowincją, w której działalność przemysłowa stanowiła mniejszą część PKB niż budownictwo w sektorze drugim (z reguły nie przekracza ono czwartej części drugiego sektora, zdominowanego w trzech czwartych przez przemysł i górnictwo).

Jednym z kilku wyjątków od tej reguły jest prowincja Qinghai – dotyczy to jednak tylko rozmiarów trzeciego sektora, a nie wagi przemysłu i górnictwa. Qinghai najbardziej przypomina TRA – większą, położoną wysoko i słabo zaludnioną część tej prowincji zamieszkują Tybetańczycy, którzy nazywają ją Amdo. Działalność gospodarcza, a zwłaszcza przemysłowa, skoncentrowana jest w Xiningu (tyb. Siling), zasadniczo chińskim mieście, które sąsiaduje z zagłębiem Lanzhou. Główne regiony górnicze, Conub (chiń. Haixi) i Codziang (chiń. Haibei), miały niegdyś charakter tybetański, obecnie są jednak zdominowane przez Chińczyków i Hui, chińskich muzułmanów. Ogromne połacie prowincji, takie jak Colho, Juszu i Golog, przypominają – pod względem geograficznym, gospodarczym i populacyjnym – TRA.

W związku z tym drugi i trzeci sektor odgrywa ważną rolę w gospodarce Qinghai, odzwierciedlając dominującą pozycję przemysłu i górnictwa oraz rządu i armii w prowincji. W 2001 roku cały trzeci sektor stanowił nieco większą część PKB niż przemysł i górnictwo, niemniej nie schodziły one poniżej 30 procent. Jeśli do przemysłu doda się budownictwo, udział drugiego sektora (górnictwo, przemysł, budownictwo) przewyższa sektor trzeci.

Trzeci sektor w Tybecie

Trzeci sektor jest obecnie motorem wzrostu PKB TRA. Największą pozycją w tym sektorze – tak w kategoriach wartości gospodarczej, jak wzrostu wydajności – są tzw. “agendy rządu, agendy partii i organizacje społeczne”. Nie należy ich mylić z opieką społeczną, edukacją czy służbą zdrowia, które stanowią odrębne kategorie. Pozycja ta odzwierciedla nakłady na administrację rządową i partyjną oraz związane z nimi organizacje pomocnicze. Może też obejmować niewojskowe sektory polityki bezpieczeństwa, np. policję, sądy i więzienia.

Administracja rządowa i partyjna, która już wcześniej stanowiła jedną z największych pozycji trzeciego sektora TRA, od 1999 roku rozwija się w oszałamiającym tempie. W 1998 roku ustępowała jedynie handlowi hurtowemu i detalicznemu, obejmując 19,2 proc. trzeciego sektora. W latach 1998-2001 wartość gospodarcza tej pozycji uległa podwojeniu, rosnąc średnio o 47 proc. rocznie. W 2001 roku przeskoczyła handel, stając się największą pozycją trzeciego sektora. W 2001 roku stanowiła jego 26,4 proc. – czyli nieco ponad 13 proc. całej działalności gospodarczej prowincji. Jej udział był niemal dwukrotnie wyższy niż całego górnictwa i przemysłu, dorównując budownictwu. Innymi słowy, w pierwszych latach wdrażania strategii rozwijania ziem zachodnich motorem wzrostu TRA stała się działalność administracji państwowej i partyjnej.

Należy dodać, że niezwykły, gwałtowny rozwój trzeciego sektora w TRA, Qinghai i Xinjiangu może wskazywać na rozbudowę struktur wojskowych w tych prowincjach. Gdyby statystyki PKB obejmowały wojskowość – a tak nie jest – dane te znalazłyby się głównie w trzecim sektorze, przede wszystkim w pozycji “administracja rządowa”. Biorąc pod uwagę wszechobecność armii w TRA, dołączenie jej do statystyk prowincji jeszcze bardziej zwiększyłoby udział trzeciego sektora. Gwałtowny wzrost roli administracji w PKB może odzwierciedlać rosnące nakłady na wojsko, gdyż jego rozbudowa wymaga dodatkowych nakładów na równoległe struktury dowodzenia. Trzeba podkreślić, że są to jedynie spekulacje, gdyż sprawy obronności ChRL należą do najbardziej strzeżonych tajemnic reżimu.

Z drugiej strony, po ogłoszeniu planu rozwijania ziem zachodnich w TRA – podobnie jak w innych regionach ChRL – odnotowano również znaczący wzrost wartości gospodarczej świadczeń społecznych. W zasadzie należałoby uznać to za zjawisko pozytywne, niemniej wiele zależy tu od dystrybucji. Wzrost wartości gospodarczej “edukacji” odzwierciedla, na przykład, nakłady na budowę i utrzymanie nowych szkół miejskich, w których kształcą się chińskie i tybetańskie elity, oraz rozbudowę Uniwersytetu Tybetańskiego w Lhasie – najważniejszej rządowej inwestycji tego rodzaju w regionie. Takie projekty nie przynoszą większego pożytku wiejskiej biedocie, której nie stać na życie w mieście i której rozpaczliwie brakuje wiejskich szkół średnich i podstawowych. Ponieważ władze nie podejmują żadnych poważnych kroków w celu poprawienia sytuacji na wsi, wzrost działalności gospodarczo-oświatowej może oznaczać tylko polaryzację systemu edukacji TRA: intensywne subsydiowanie placówek miejskich przy jednoczesnym zaniedbaniu regionów wiejskich, w których powinna kształcić się większość tybetańskich dzieci. Odnosi się to także do systemu opieki zdrowotnej – wzrost aktywności gospodarczej może oznaczać poprawę sytuacji w miastach z całkowitym pominięciem wsi.

Niestety władze nie robią nic, by rozbudować system oświaty w regionach wiejskich. Wiejskie szkoły średnie mają kluczowe znaczenie dla tybetańskich dzieci, otwierając im drogę do uzyskania dobrej pracy lub wykształcenia wyższego. Mimo to w latach 1998-2001 liczba stałych szkół średnich w regionach wiejskich TRA spadła z dwóch do jednego procenta ogólnej liczby tych placówek w całej prowincji. W tym samy czasie liczba szkół średnich w dużych miastach wzrosła z 18 do 20 proc., a w okręgach miejskich z 70 do 79 proc. Pod tym względem znacznie lepiej radziła sobie prowincja Qinghai – z drugim od końca wynikiem w ChRL – w której ludność jest rozłożona podobnie jak w TRA. Tu w regionach wiejskich działa połowa szkół średnich, w tym ponad 30 proc. gimnazjów.

W latach 1998-2001 gwałtownie spadł natomiast udział “transportu i telekomunikacji” w trzecim sektorze; pozycja ta straciła wręcz na wartości bezwzględnej. To bardzo zaskakujące, gdyż rząd Chin i tybetański rząd emigracyjny przywiązują do tych kwestii ogromną uwagę. Spadek wartości tej pozycji budżetowej jest niezwykle niepokojący. Transport i rządowe inwestycje w tę infrastrukturę związane są przede wszystkim z sieciami międzymiastowymi, których potrzebuje przemysł budowlany, administracja i stacjonujące w TRA wojsko. Spadek udziału tej pozycji może oznaczać całkowite zaniedbanie sieci transportu lokalnego, czyli wiejskich szos, które dla większości Tybetańczyków są znacznie ważniejsze od dróg krajowych. Pod tym względem sytuacja w TRA jest znów zupełnie inna niż w pozostałych prowincjach zachodnich, np. Qinghai, gdzie stale rośnie znaczenie tej pozycji budżetowej.

Skąd bierze się wzrost?

W latach 1998-2001 PKB TRA wzrósł z 9,12 miliarda yuanów (około 1,10 miliarda USD lub euro) do 13,87 miliarda yuanów (1,68 miliarda USD, euro), czyli o 4,76 miliarda yuanów (580 miliardów USD, euro). Pierwszy sektor (w TRA głównie uprawa i hodowla) miał 13 proc. udziału w ogólnym rozwoju aktywności gospodarczej regionu, drugi sektor – 25 proc. (w tym górnictwo i przemysł zaledwie 3,8 proc., a budownictwo 21,3 proc.), natomiast sektor trzeci – aż 62 procent. Agendy rządu i partii odpowiadały za ponad 30 proc. wzrostu trzeciego sektora, innymi słowy – 22,4 proc. ogólnego wzrostu gospodarczego TRA. To więcej niż budownictwo. Handel hurtowy i detaliczny miał 11,5 proc., finanse 5,4 proc., edukacja 8,8 proc., zdrowie 3,6 proc., a opieka społeczna 4,9 proc. udziału w owym wzroście.

Dla porównania, w tym okresie w całej ChRL niemal 60 proc. wzrostu PKB przyniósł sektor drugi: 52,4 proc. przemysł i górnictwo, siedem procent – budownictwo. Trzeci sektor miał 40 procent udziału we wzroście PKB, a sektor pierwszy (rolnictwo) – z wynikiem 0,3 proc. – w zasadzie się nie rozwijał.

Rząd Chin często powtarza, że strategicznym celem TRA jest restrukturyzacja istniejącej bazy przemysłowej i stworzenie pewnych gałęzi “usług” (sektor trzeci), które staną się “filarem” gospodarki prowincji. Miało to kontrastować z wcześniejszą polityką niezbyt konsekwentnych prób budowy bazy drugiego sektora, np. kopalń, elektrowni czy pewnych gałęzi przemysłu przetwórczego.

Pojęcie “filarów przemysłu” wymaga wyjaśnienia. Z reguły przemysł usługowy (sektor trzeci), który ma potencjał napędzania gospodarki, związany się z miejskimi ośrodkami działalności gospodarczej. Można na przykład mówić o finansach i ubezpieczeniach jako wiodących gałęziach gospodarki w takich centrach finansowych jak Szanghaj, Hongkong, Londyn czy Nowy Jork. Podobnie promować można handel tam, gdzie jego udział w gospodarce znacznie przekracza przeciętne wskaźniki – znów np. w Szanghaju albo Hongkongu. Telekomunikacja jest wielkim przemysłem międzynarodowym, z którego pewne kraju zrobiły wiodącą gałąź gospodarki – tu jednak i własność, i dochody wyraźne koncentrują się w państwach najbogatszych. W krajach o wysoko rozwiniętych “usługach” edukacyjnych – np. Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych czy Kanadzie – “przemysłem” oświatowym zajmują się prywatne, półprywatne a nawet publiczne przedsiębiorstwa, eksportujące owe usługi. Do innych gałęzi przemysłu usługowego zaliczyć można przedsięwzięcia o charakterze kulturalnym, np. telewizję i film, w ośrodkach takich jak Bollywood (Mambai) czy Hollywood.

Trudno sobie wyobrazić podobne “filarowe przemysły usługowe” – poza rozrastającymi się strukturami administracji rządu i partii – w TRA. Okrzyczany boom transportu i telekomunikacji okazał się bardzo krótkotrwały. Jak już wspomniano, udział “transportu, poczty i telekomunikacji” w trzecim sektorze TRA osiągnął szczyt w 1999 roku, by gwałtownie załamać się w 2000. Ów spadek miał charakter bezwzględny – z 508 milionów yuanów w 1998 do 476 milionów w 2001, innymi słowy, z 12,8 do 6,9 proc. sektora trzeciego – wpływając negatywnie na wzrost PKB. Tymczasem w innych prowincjach zachodnich mamy do czynienia z trendem odwrotnym; udział transportu i komunikacji rośnie tam szybko, od 15 do 20 proc. trzecich sektorów poszczególnych budżetów.

Mimo uwagi, jaką władze chińskie i tybetańska diaspora poświęcają inwestycjom w system transportowy, ogólnie rzecz biorąc ta gałąź przemysłu przeżywa w TRA kryzys. Wynika to zapewne z faktu, że niemal cała działalność transportowo-telekomunikacyjna w prowincji związana jest z kilkoma miastami, miasteczkami i bazami wojskowymi, takimi jak Lhasa, Szigace, Zedong, Njingtri czy Gar. Władze nie robią nic, by wpleść w tę sieć porozrzucane regiony wiejskie. W tej sytuacji pewne ośrodki mogą sprawiać wrażenie boomu transportowo-telekomunikacyjnego, podczas gdy prowincja jako taka jest zupełnie zaniedbana. Zniknięcie rozbudowy infrastruktury z oficjalnych statystyk mógłby tłumaczyć jej związek z armią. Statystyczny “boom” mógł być też skutkiem rozbudowy części istniejącej infrastruktury – po zakończeniu prac znaczenie tej pozycji po prostu spadło. Trzeba przecież podkreślić, że są to jedynie spekulacje.

Rozbudowa systemu opieki społecznej, edukacji i zdrowia w TRA przypomina sytuację w innych prowincjach zachodnich i, jak już mówiliśmy, jest zapewne związana z rozwojem ośrodków miejskich. Tak czy owak, pełni tylko rolę środka uśmierzającego, którym usiłuje się leczyć nędzę mieszkańców TRA. Około 50 proc. Tybetańczyków, którzy ukończyli 15 lat, jest wciąż analfabetami. TRA ma najwyższą śmiertelność i statystycznie żyje się to znacznie krócej, niż w jakiejkolwiek prowincji ChRL. Choć władze utrzymują, że “drastycznie zredukowały nędzę”, pod koniec lat dziewięćdziesiątych poniżej progu absolutnego ubóstwa – który określa “niezbędne” 2.100 kalorii dziennie – żyła wciąż czwarta część populacji tybetańskiej w regionach wiejskich. W tej sytuacji jedynym środkiem zaradczym byłaby znacznie szybsza rozbudowa systemu opieki społecznej.

Sektor finansów i ubezpieczeń TRA jest znacznie mniejszy, niż w całych Chinach i w pozostałych prowincjach zachodnich. Przed 1999 rokiem, kiedy to skoczył nagle do 4,5 proc. trzeciego sektora, właściwie nie istniał. Od tego czasu utrzymuje się na tym samym poziomie, choć w 2000 roku w skali kraju odsetek ten wynosił 17,5 proc., a w innych prowincjach zachodnich od 10 do 15 procent. Oznacza to, że przeciętny obywatel TRA musi mieć ogromne trudności z uzyskaniem kredytu bankowego – tym bardziej, że oficjalny system finansowy jest zmonopolizowany przez przedsiębiorstwa państwowe, firmy miejskie oraz tworzące się tybetańskie i chińskie miejskie elity. Wiarygodne źródła informują na przykład o boomie na lhaskim rynku nieruchomości, gdyż nowobogaccy z sektora państwowego zaczynają kupować ziemię. “Skok” sektora finansowego TRA w 1999 roku był najprawdopodobniej związany z liberalizacją polityki kredytowej (konsumpcja i biznes), którą wymusił popyt, biorący się z gigantycznych podwyżek płac w miejskich firmach państwowych i reformy systemu emerytalnego (który, oczywiście, dotyczy wyłącznie pracowników przedsiębiorstw państwowych). Z badań TIN wynika, że owe zmiany nie miały żadnego znaczenia dla mieszkańców regionów wiejskich, którzy wciąż zdani są na “nieformalne” źródła pożyczek.

Jedyną wyobrażalną “filarową gałęzią” trzeciego sektora – poza administracją – wydaje się turystyka. Struktura własności w tym przemyśle jest jednak z zasady bardzo skoncentrowana, co sprawia, że praktycznie nie ma on żadnego znaczenia dla osób niewykształconych i mieszkańców regionów wiejskich. W chińskim roczniku statystycznym czytamy na przykład, że w 2001 roku “przemysł turystyczny” TRA obsługiwało 35 biur podróży, oficjalnie zatrudniających 37 osób. Tyle dokumenty państwowe. Nieoficjalnie zatrudniono z pewnością znacznie więcej osób – nie przysługiwały im jednak żadne świadczenia ani wysokie, “oficjalne” pobory. Dla porównania, sektor turystyczny w Qinghai obsługują 72 biura, w których oficjalnie pracują 1.122 osoby. Dodatkowo turystyka w TRA podlega ścisłej kontroli, trudno więc zakładać, że w przemyśle tym znajdzie się przestrzeń dla niezależnej inicjatywy, a co za tym idzie – znaczące zyski dla społeczności tybetańskiej.

Tak czy owak, faktyczny wkład turystyki w PKB TRA nie przekracza wartości żadnego z podstawowych produktów rolnych prowincji, takich jak jęczmień czy wełna. Warto więc pamiętać, że choć przemysł turystyczny jest kurą znoszącą złote jaja dla rządu prowincji i istotnym źródłem “twardej waluty” dla władz ChRL, dla przeciętnego Tybetańczyka o niebo ważniejszym źródłem dochodów pozostaje praca na roli.

Rolnictwo i przemysł – ospałe sektory

Powolny rozwój rolnictwa doskonale odzwierciedla problemy, z którymi zmaga się większość utrzymujących się z pracy na roli, tybetańskich mieszkańców prowincji, oraz tłumaczy powolny wzrost dochodów w regionach wiejskich w ostatniej dekadzie. Co ciekawe, choć podobną lub wręcz głębszą stagnację odnotowano w innych regionach wiejskich Chin zachodnich, dochody mieszkańców pozostałych prowincji są znacznie wyższe. W latach 1998-2000 spadała bezwzględna wartość rolnictwa Qinghai i Gansu. W Xinjiang w 2001 była niższa niż w 1998 roku. W tym okresie rolnictwo TRA nie przechodziło takiego kryzysu, rosnąc o jakieś 50 proc. stopy wzrostu PKB prowincji (przypomnijmy jednak, że ów wzrost oznaczał przede wszystkim odrabianie strat po katastrofalnej zimie przełomu 1997 i 1998 roku).

Stagnacja w rolnictwie odciska się, długofalowo, na życiu mieszkańców wiejskich regionów Tybetu z uwagi na znacznie mniejszą – w porównaniu z innymi regionami Chin zachodnich – dywersyfikację lokalnej gospodarki, która wyspecjalizowała się w produkcji kilku artykułów, takich jak jęczmień, wełna, pszenica i siemię rzepakowe. Ów brak urozmaicenia widać wyraźnie w strukturze średnich dochodów w wiejskich regionach TRA. W 2001 roku trzy czwarte średniego dochodu pochodziło z pracy na roli, z płac – mniej niż 10 procent. Tymczasem w sąsiednich prowincjach Gansu, Qinghai i Sichuan płace stanowią od 20 do 30 proc. średnich dochodów w regionach wiejskich. Innymi słowy, chłopi z pozostałych prowincji zachodnich mają znacznie większy dostęp do alternatywnych źródeł dochodów. W ciągu ostatnich lat ich zarobki były dużo wyższe.

Alternatywne źródła dochodów są niezwykle ważne, gdyż odgrywają kluczową rolę w czasie nieurodzaju, chroniąc gospodarstwa przed popadnięciem w skrajną nędzę. Co więcej, w Chinach praca fizyczna w sektorach nierolniczych jest opłacana znacznie lepiej niż praca na roli, a rolnictwo jako takie nie stwarza możliwości zatrudnienia całej populacji regionów wiejskich. Choć TRA jest bardzo rozległy, nie ma tu wielu ziem uprawnych. Powierzchnia ziem uprawnych w TRA – 13 proc. powierzchni ChRL – jest tylko nieco większa, niż w prowincji-mieście Pekin, stanowiąc zaledwie 0,28 proc. wszystkich ziem uprawnych Chin. Co gorsza, w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat gęstość zaludnienia w regionach wiejskich uległa podwojeniu. Nie spowodowała tego migracja Chińczyków, którzy kierują się głównie do miast, ale wysoki przyrost naturalny – najwyższy w ChRL – wśród Tybetańczyków. Powoduje to przeciążenie ziem uprawnych i pastwisk oraz powszechną degradację gruntów, która niepokoi tak władze lokalne, jak niezależnych ekspertów. Rolnictwo jest więc niezwykle ograniczonym źródłem zatrudnienia dla mieszkańców regionów wiejskich. Choć postęp techniczny może być korzystny dla poszczególnych rolników, podnosząc wydajność pracy, z drugiej strony zmniejsza zapotrzebowanie na pracę ludzką, potęgując konieczność szukania zatrudnienia w innych sektorach. Wielu Tybetańczyków powinno odejść z rolnictwa, nie ma na to jednak żadnych perspektyw. W rezultacie los lwiej części populacji tybetańskiej zależy wciąż od wyników rolnictwa.

Spowolnienie przemysłu i drugiego sektora TRA wydaje się wynikać z rezygnacji z prób budowania bazy przemysłowej prowincji. Może mieć to związek z niepokojem władz centralnych o stan środowiska naturalnego. Po ostatnich powodziach w Chinach środkowych podjęto decyzję o ograniczeniu prac wydobywczych i wyrębu w ekologicznie newralgicznych zlewiskach, czyli na niemal całym Płaskowyżu Tybetańskim. Ponieważ przemysł drugiego sektora jest w TRA prawie w stu procentach własnością państwa, jego powolny rozwój może odzwierciedlać ogólnokrajowy trend do ograniczania roli przedsiębiorstw państwowych.

Większość Tybetańczyków najprawdopodobniej nie odczuwa tego spowolnienia, gdyż drugi sektor nigdy nie był dla nich istotnym pracodawcą. W 2001 roku, na przykład, w fabrykach TRA pracowało 2,3 procent, a w kopalniach – zaledwie 0,24 proc. wszystkich zatrudnionych. Nieliczne etaty przemysłowe są zarezerwowane dla garstki profesjonalistów oraz chińskich i tybetańskich robotników wykwalifikowanych, którzy dobrze zarabiają i zaczynają tworzyć elitę prowincji. To przede wszystkim oni odczuwają powolny rozwój przemysłu. Sytuacja w górnictwie jest bardziej skomplikowana, gdyż znajdowało w nim – nieoficjalne – zatrudnienie wielu ludzi. Ograniczenie wydobycia może odebrać nieformalne miejsca pracy mieszkańcom tych regionów wiejskich, w których działały kopalnie.

Grupa uprzywilejowanych pracowników sektora państwowego, których płace należą do najwyższych w Chinach, ma dodatkowe zabezpieczenie w postaci wysokich świadczeń. W ostatnich oficjalnych raportach z TRA wiele mówi się o “ogromnych postępach” w programach “pracy i ubezpieczeń społecznych”, niemniej dotyczą one wyłącznie pracowników sektora państwowego. Programy te obejmują m.in. szkolenia dla zwalnianych, reformę systemu emerytalnego i ubezpieczeń zdrowotnych. Z owych dobrodziejstw, jak już wspomniano, korzystają i tak uprzywilejowani pracownicy zakładów państwowych – mniej niż pięć procent siły roboczej prowincji.

Kto płaci? Kto korzysta?

Gospodarka TRA jest subsydiowana przez rząd centralny znacznie bardziej niż jakiejkolwiek innej prowincji ChRL. Najlepiej ukazuje to deficyt budżetu rządu prowincji (dochód minus wydatki), ponieważ w znacznej mierze pokrywa się go z subsydiów centralnych.

Od ogłoszenia programu reform w 1978 roku do końca lat dziewięćdziesiątych udział subsydiów w budżecie TRA (i innych prowincji zachodnich) systematycznie spadał w stosunku do wielkości PKB. Na początku lat osiemdziesiątych dotacje rządu centralnego stanowiły 60 procent, a w 1998 roku, choć ich kwota była wyższa – już tylko 46 proc. PKB TRA. Podobny trend obowiązywał w całych Chinach zachodnich i środkowych. Pod koniec lat dziewięćdziesiątych subsydia w Qinghai spadły do 14, a w innych zachodnich prowincjach – do mniej niż 10 procent poszczególnych PKB. Tendencja ta wynikała z decentralizacji systemu skarbowego i odchodzenia od zasady “redystrybucji regionalnej” w polityce gospodarczej rządu centralnego.

Ów trend został dramatycznie odwrócony, zwłaszcza w TRA, po ogłoszeniu “strategii rozwijania ziem zachodnich”. W 2001 roku wydatki rządu TRA wzrosły o około 75 proc., a faktyczne subsydia (tzn. deficyt TRA) podskoczyły z 5,46 (2000 rok) do 9,85 miliarda yuanów – czyli aż o 80 proc. w ciągu roku. W ten sposób deficyt rządu TRA wzrósł z 46,5 proc. w 2000 roku do 71 proc. PKB prowincji w roku 2001. Innymi słowy, deficyt rządu prowincji był równy 71 proc. całej aktywności gospodarczej w regionie.

W kategoriach wartości bezwzględnej, w 2001 roku rząd wydał na TRA więcej niż na sąsiednią Qinghai (z dwa razy większą populacją), choć i tu gwałtownie wzrosły subsydia centralne. W Qinghai faktyczne subsydia (deficyt) podskoczyły do 21 proc. PKB, w Gansu do 15, a w Xinjiangu do 12 procent.

Wysokość subsydiów rządowych sprawia, że mają one ogromny wpływ na gospodarkę TRA. Warto, na przykład, zauważyć, że w 2001 roku wzrost subsydiów o 4,39 miliarda yuanów (około 530 milionów USD, euro) znacznie przewyższał wzrost PKB w tym okresie (zaledwie 2,13 miliarda yuanów). To czyste “pompowanie” gospodarki: w 2001 roku za każdego yuana wzrostu PKB TRA rząd centralny zapłacił dwa yuany. Trudno się dziwić, że w takich okolicznościach Tybet miał jedną z najwyższych stóp wzrostu w Chinach zachodnich.

Choć instytucje międzynarodowe, np. Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), nie popierają takich praktyk, w zasadzie są one słuszne w regionach dotkniętych biedą lub pogrążonych w kryzysie gospodarczym, a prowincje zachodnie latami dopominały się o podobny wzrost nakładów centralnych. Pokrywanie deficytu budżetu można też uznać za rekompensatę za lata powolnych reform, kiedy to Chiny zachodnie systematycznie traciły dystans do aktywnie wspieranego, uprzywilejowanego wybrzeża kraju.

Nierówności między regionami Tybetu każą jednak spytać, kto faktycznie korzysta z owych nakładów? Jeśli wydatki rządowe trafiają do kilku osób lub regionów, istnieje niebezpieczeństwo, że zyska na nich wyłącznie garstka ludzi lub pokazowych projektów i że nie zaspokoją one potrzeb całej populacji. Rząd wydaje mnóstwo pieniędzy na głowę mieszkańca TRA. W 2001 roku kwota ta wynosiła niemal 4.000 yuanów (około 484 USD lub euro). Choć to niemal trzy razy więcej niż przeciętny roczny dochód w regionach wiejskich TRA, dochody w owych regionach nawet nie drgnęły. Dla kontrastu, w skali krajowej rząd wydaje 1.000 yuanów na osobę, co nie stanowi połowy przeciętnego dochodu mieszkańca chińskiej wsi. Mimo to w ostatniej dekadzie dochody chłopów w całym kraju rosły znacznie szybciej niż w TRA. Zalew rządowych pieniędzy wydaje się więc nie mieć wiele wspólnego ze stopą życiową przeciętnego Tybetańczyka.

Dużą część rządowych dotacji przeznacza się na wielkie projekty, takie jak linia kolejowa Qinghai-Tybet, w którą trzeba będzie zainwestować ponad 20 miliardów yuanów (2,42 miliarda USD, euro). Widać to w strukturze wydatków rządu TRA. Nakłady na “inwestycje pierwszoplanowe”, obejmujące kolej i inne przedsięwzięcia tego rodzaju, stanowiły trzecią część wszystkich wydatków władz TRA w 2001 roku. Jak już wspominaliśmy, ujęto je w “budownictwie”, a nie w “transporcie” z trzeciego sektora. W skali krajowej na takie budowy przeznacza się ósmą część wydatków rządu. Podobnie, nakłady na administrację TRA stanowiły niemal 14 proc. wszystkich wydatków rządu, podczas gdy w skali kraju odsetek ten wynosi dziewięć procent. Rząd przeznacza więc mnóstwo pieniędzy na cele, nie mające wiele wspólnego z przeciętnym Tybetańczykiem, który mieszka na wsi, nie ma wykształcenia i utrzymuje się z najgorzej opłacanej, dorywczej pracy.

Co gorsza, mimo tragicznych wskaźników, na cele społeczne przeznacza się w TRA mniej pieniędzy niż w skali krajowej. Tylko 8,5 proc. wydatków rządu TRA przeznaczono, na przykład, na bieżące koszty systemu oświaty, podczas gdy w całym kraju odsetek ten wynosi ponad 15 procent. Podobne dysproporcje znajdujemy w nakładach na opiekę zdrowotną, wspieranie produkcji rolnej czy rozwój rolnictwa. Innymi słowy, władze TRA koncentrują się przede wszystkim na własnych, priorytetowych projektach infrastrukturalnych, nie bacząc na podstawowe potrzeby całej populacji.

Co ciekawe, mimo niższych wskaźników na cele społeczne przeznaczano w TRA więcej yuanów na głowę mieszkańca, niż w skali kraju. Wymaga to jednak komentarza. Weźmy edukację. Z wielu powodów indywidualne koszty kształcenia są w TRA znacznie wyższe niż gdziekolwiek w Chinach. Po pierwsze, w 2001 roku przeciętne zarobki nauczycieli były tu niemal dwa razy wyższe niż w całym kraju. Nauczanie jest, infrastrukturalnie, dużo droższe w regionach o małej gęstości zaludnienia, gdyż szkoły obsługują niewielkie populacje. Wreszcie sama infrastruktura systemu oświaty TRA stoi na głowie. Jest tu znacznie mniej szkół podstawowych i średnich na 1.000 mieszkańców, lecz więcej uniwersytetów. Na uczelniach wyższych TRA na studentów przypada o dwie trzecie więcej nauczycieli akademickich, niż w pozostałych regionach Chin. Ponieważ utrzymanie uniwersytetu, zwłaszcza przy takiej liczbie pracowników naukowych, jest dużo droższe niż utrzymanie szkoły podstawowej lub średniej, nakłady – na głowę mieszkańca – na oświatę w TRA muszą być znacznie wyższe niż w innych prowincjach ChRL. I choć wydaje się na nią więcej, na jednego mieszkańca TRA przypada znacznie mniej nauczycieli oraz szkół podstawowych i średnich.

“Ten, co płaci rachunek, sporządza listę gości”

Inwestycje w środki trwałe”, motor obecnego wzrostu, nieodmiennie odnoszą się do rozbudowy sektora państwowego, niemal całkowicie omijając przeciętnych Tybetańczyków. Są to z reguły gigantyczne inwestycje budowlane, związane z koleją lub infrastrukturą transportu kołowego. W mniejszym stopniu obejmują również pewne zakłady użyteczności publicznej, z których korzystają Tybetańczycy, np. ujęcia wody i sieci wysokiego napięcia w niektórych regionach wiejskich (przede wszystkim w okolicach Lhasy oraz w prefekturach Lhoka i Szigace). Do kategorii tej należy też wznoszenie budynków i innych “nieruchomości”, głównie w miastach. Na liście 62 projektów budowlanych dziewiątego planu pięcioletniego (1996-2000) znalazł się między innymi “Wszechstronny budynek Szkoły Partii Komunistycznej TRA” oraz kilka pomników, np. odsłonięty niedawno monument “pokojowego wyzwolenia Tybetu”.

W przeciwieństwie do innych prowincji Chin przytłaczającą większość owych inwestycji kontroluje państwo. W 2001 roku niemal 95 proc. ujętych statystycznie inwestycji w środki trwałe dokonały agendy państwowe. W skali kraju – oraz w innych prowincjach zachodnich – odsetek ten wynosił tylko 47 procent. W żadnej prowincji zachodniej, nawet Qinghai i Xinjiangu, nie ma takiej koncentracji inwestycji państwowych. Firmy stanowiące “własność zbiorową”, które były motorem rozwoju chińskich wsi i miasteczek, miały 0,3 proc. udziału w inwestycjach w TRA (w tym żadnej w regionie wiejskim). W całych Chinach podobne “spółdzielnie” dokonały 14 proc. inwestycji w środki trwałe; cztery piąte ich projektów realizowano w regionach wiejskich. W 2001 roku do firm prywatnych należało trzy procent inwestycji (znów bez wsi), a w całych Chinach – 15 procent (z tego połowa w regionach wiejskich). Wreszcie udział spółek akcyjnych w inwestycjach w środki trwałe w TRA nie przekroczył jednego procenta; nieco więcej, jeden procent, zainwestowały spółki zagraniczne (głównie z Hongkongu, Tajwanu i Makau). W skali kraju wskaźniki te wynoszą odpowiednio 15 i osiem procent.

W sąsiadujących z TRA prowincjach zachodnich inwestorzy zbiorowi, indywidualni i spółki akcyjne wykazują znacznie większą aktywność, odpowiadającą średniej krajowej. Innymi słowy, choć w Tybecie dokonano znacznych inwestycji, do 2001 roku były one zaskakująco ograniczone, najwyraźniej nie tworząc przestrzeni dla indywidualnych i zbiorowych inwestorów w regionach wiejskich.

W statystykach PKB owe inwestycje ujęte są głównie w pozycji “budowa”. Tłumaczy to stuprocentowy boom robót budowlanych w latach 1998-2001. Podobny trend obowiązywał w pozostałych prowincjach zachodnich. Przypadek Tybetu jest uderzający i wyjątkowy dlatego, że tu w tle majaczył mały, ledwie rozwijający się sektor przemysłowy. W innych prowincjach boom budowlany był przynajmniej po części związany ze wzrostem możliwości produkcyjnych, podczas gdy w TRA sprowadzał się do wielkich inwestycji infrastrukturalnych (o dużym znaczeniu strategicznym, lecz wątpliwej wartości ekonomicznej) albo ekspansji administracji w ośrodkach miastach. Doprowadziło to do radykalnej restrukturyzacji gospodarki prowincji, lecz nie przyniosło widocznych korzyści większości Tybetańczyków. Co więcej, w owych przemianach nie ma nic samodzielnego i nadal są one całkowicie zależne od inwestycji i subsydiów rządu centralnego.

Kto wygrywa?

Ze statystyk PKB TRA – w przeciwieństwie do innych prowincji ChRL – wyłania się obraz uderzającej koncentracji własności i kontroli sektora państwowego. Ponieważ ów sektor nie jest zorientowany na produkcję ani nie ma charakteru lokalnego, ta koncentracja działalności gospodarczej utrwala sztywny podział na regiony miejskie i wiejskie, których niemal nic nie łączy (choć np. na wybrzeżu i w Chinach środkowych firmy miejskie przenoszą część produkcji do regionów wiejskich). Gospodarka miast TRA opiera się na wydatkach rządowych. Wykwalifikowaną siłę roboczą importuje się z Chin, podobnie jak większość dóbr konsumpcyjnych. Importowani pracownicy eksportują lwią część oszczędności do Chin. Nawet bogaci Tybetańczycy zaczynają inwestować w różnych regionach Chin, gdyż daje to znacznie wyższe zyski. Miasta właściwie nie potrzebują wsi, a na Tybetańczyków z regionów wiejskich czeka w miastach tylko najgorzej opłacana, dorywcza praca fizyczna.

Na wsi nie żadnej albo niemal żadnej pracy poza rolnictwem, co właściwie uniemożliwia przerzucenie pomostu w kierunku miasta. Los tybetańskich wieśniaków zależy przede wszystkim od kwot, jakie otrzymują za swoje produkty, głównie jęczmień, pszenicę, siemię rzepakowe i wełnę. W połowie lat osiemdziesiątych ceny tych artykułów były wysokie, co tłumaczy stosunkowo przyzwoite dochody (mimo braku edukacji i odpowiedniej opieki zdrowotnej) tybetańskich chłopów w tej dekadzie. W latach dziewięćdziesiątych – na skutek liberalizacji przepisów dotyczących importu wełny i dlatego, że rząd nie chroni produkcji jęczmienia tak, jak ryżu czy pszenicyspadły ceny jęczmienia i wełny. Mimo to tybetańscy chłopi nadal są niemal całkowicie uzależnieni od produkcji tych artykułów.

To z kolei doprowadziło do pogłębiania się rozmaitych przepaści w całej prowincji. Pierwsza przepaść nierówności oddziela miasta od wsi, którą w ostatniej dekadzie pogłębił bezprecedensowy wzrost pensji i świadczeń pracowników miejskich zakładów państwowych, który przyniosła z sobą fala rządowych wydatków. W 2001 roku średnie dochody mieszkańca miasta TRA były ponad pięć i pół razy wyższy niż na wsi. W 1990 roku stosunek ten wynosił dwa i pół do jednego, a w 1995 – ponad cztery do jednego. Przepaść tę widać w całych Chinach, jednak w TRA jest ona zdecydowanie najgłębsza. W 2001 roku w skali całego kraju dochody w miastach były trzykrotnie wyższe niż na wsi. W przedostatniej pod tym względem prowincji ChRL, Yunnanie, stosunek ten wynosi cztery i pół do jednego.

Wydaje się, że nierówności pogłębiają się także w samych miastach. Tu czynnikiem decydującym jest możliwość oficjalnego zatrudnienia. Ci, którzy mają sektor państwowy i związane z nim posady, są bardzo zamożni – nawet w zestawieniu z innymi prowincjami ChRL. Średnie pensje urzędników i robotników w TRA były w 2001 roku niższe jedynie od zarobków w Pekinie i Szanghaju. Ściśle biorąc, pensje w sektorze państwowym TRA były wyższe niż w Pekinie. Do tej grupy należą też Hanowie i Hui, ale i niemal 10 tysięcy Tybetańczyków, którzy w istocie stanowią większość pracowników instytucji państwowych w regionie (choć z reguły piastują niższe stanowiska). To oni są tzw. nową tybetańską klasą średnią. Innymi słowy, przepaść nierówności dzieli nie tylko posiadających Chińczyków i nieposiadających Tybetańczyków, ale też posiadających i nieposiadających Tybetańczyków.

Dochody w miastach należą do najwyższych w prowincji, niemniej podobnie przedstawia się sytuacja miejskiej biedoty, a zatem i miejskich nierówności. Z opublikowanych przez Międzynarodową Organizację Pracy badań ekonomisty Athara Hussaina z London School of Economics wynika, że w 1998 roku odsetek miejskiej biedoty w TRA należał do najwyższych (trzecie miejsce) w Chinach, obejmując 11 procent “oficjalnej populacji”. “Oficjalni” miejscy nędzarze to ci, którzy nie znaleźli dla siebie miejsca w sektorze państwowym. Odsetek ten nie obejmuje niezameldowanych migrantów ze wsi.

Wnosząc z niewielu dostępnych danych, podobne nierówności zaczynają również dzielić regiony wiejskie. Tu również decyduje formalne zatrudnienie: garstka ludzi, mających dostęp do bardzo niewielu państwowych posad, wyrasta, niesiona falą coraz wyższych pensji, ponad wiejskie “masy”.

Innymi słowy, choć gospodarka TRA gwałtownie rośnie, przynosi z sobą równie intensywną marginalizację i polaryzację. Strategia gospodarcza rządu pogłębia podziały, które biorą się z nadmiernej kontroli i koncentracji wydatków, inwestycji i własności w dynamicznych sektorach gospodarki. Jednocześnie zaniedbuje się podstawowe potrzeby całej populacji, zwłaszcza w regionach wiejskich. Społeczno-gospodarcze wskaźniki – stagnacja dochodów na wsi, wysoki analfabetyzm itd. – jednoznacznie wskazują na “umacnianie się tybetańskiej podklasy w Tybecie.


[powrót]