Aresztowanie dwóch Tybetańczyków w Nepalu
|
W Nepalu aresztowano Czejanga Dordże i Paldena Gjaco za brak ważnych dokumentów. Dołączyli oni do 11 innych Tybetańczyków, osadzonych z tych samych przyczyn – w 2000 i 2001 roku – w stołecznym więzieniu Dili Bazaar. Obu grozi kara do 10 lat więzienia, jeśli nie zapłacą grzywny w wysokości ponad 2.000 dolarów amerykańskich. |
Czejang Dordże i Palden Gjaco po raz pierwszy znaleźli się w Nepalu w 2000 roku w drodze z Tybetu do Indii. Wrócili tu w 2001 roku i 15 maja 2002 zostali aresztowani pod zarzutem kradzieży. Czejanga zatrzymano w pustelni Pharping – gdzie odbywał tradycyjne odosobnienie medytacyjne – a Paldena w domu w Bauddha. Choć policjanci nie znaleźli żadnych dowodów w sprawie kradzieży, odkryli, że obaj Tybetańczycy nie mają ważnych dokumentów podróży ani zezwolenia na pobyt w Nepalu. Oskarżono ich o naruszenie art. 3 Ustawy imigracyjnej z 1992, który stanowi, że “żaden cudzoziemiec nie może przekroczyć granicy ani przebywać na terytorium Nepalu bez wizy”, i skazano na 2.282 USD grzywny (obejmującej opłatę wizową, dodatkową opłatę wizową i karę za spędzenie w Nepalu określonego czasu bez ważnej wizy) z zamianą na 10 lat więzienia.
Tenpę Rabgjala, którego aresztowano 28 stycznia 2002, zwolniono po uiszczeniu stosunkowo niskiej grzywny (174 USD) przez Biuro Tybetu w Katmandu. (Wysokość grzywny uzależniona jest od czasu, jaki spędziło się w Nepalu bez odpowiednich dokumentów. Tenpę zatrzymano wkrótce po przybyciu, podczas gdy byli tu dłużej. Co więcej, ukarano ich również za okres pobytu w Indiach.)
Nepalski prawnik, reprezentujący wszystkich aresztowanych Tybetańczyków, jest zaniepokojony faktem, że jego klienci nie mieli tłumacza podczas przesłuchań. Wszyscy – z wyjątkiem dwojga – oświadczyli, że nie grożą im prześladowania po powrocie do Tybetu. Wszyscy powiedzieli, że w Nepalu “byli z wizytą”. Wydaje się, że żaden z nich nie rozumiał sensu ani prawnego znaczenia owych pytań.
Tybetańczycy tradycyjnie przekraczali granicę Nepalu – i mogli przebywać na jego terytorium – bez formalnej zgody władz. Po zajęciu Tybetu przez ChRL i modernizacji państwa nepalskiego liberalne obyczaje zastąpiono formalnymi procedurami. Wielu Tybetańczyków po prostu nie zdaje sobie z tego sprawy. Co więcej, uzyskanie paszportu jest długotrwałym, trudnym procesem, który może narazić aplikującego na podejrzenia o charakterze politycznym. Oficjalnie rząd Nepalu nie udziela zgody na pobyt Tybetańczykom, którzy znaleźli się na terenie tego kraju po 1989 roku. Niemniej jednak, na podstawie “dżentelmeńskiej umowy” z Wysokim Komisarzem ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) i Tybetańskim Rządem Emigracyjnym, pozwala tybetańskim uchodźcom na tranzyt z Tybetu do Indii. Choć uzgodnienia te nie obejmowały drogi powrotnej (uchodźca, z definicji, nie chce wracać do kraju pochodzenia), do końca 2000 roku – kiedy to zatrzymano i skazano na drakońskie grzywny 19 powracających – Tybetańczycy dość swobodnie przekraczali terytorium Nepalu w drodze z Indii do Tybetu.
Zamiana grzywien na wyrok więzienia wydaje się kłócić z międzynarodowymi zobowiązaniami Nepalu. Art. 11 ratyfikowanego przez Katmandu Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych stanowi, że “nikt nie może być pozbawiony wolności jedynie z powodu niemożności wywiązania się z zobowiązań umownych”.
Wielu Tybetańczyków przebywa w Nepalu bez zezwolenia na pobyt i wiz tranzytowych. Po przybyciu do tybetańskiego obozu dla uchodźców w Katmandu otrzymują zaświadczenie tożsamości, na którym jest napisane, że “posiadaczem interesuje się UNHCR”, choć nie ma na nim ani logo, ani numeru telefonu biura Wysokiego Komisarza. “Te zaświadczenia nic nie znaczą, gdyż wystawia je tybetański obóz dla uchodźców, który nie jest oficjalną instytucją – powiedział TIN pracujący w Nepalu Europejczyk. – W gruncie rzeczy nic z nich nie wynika. Gorzej, dają iluzoryczne wrażenie ochrony i zgody na pobyt w sytuacji, gdy rząd Nepalu uważa ich posiadaczy za łamiących prawo nielegalnych imigrantów”.
Tybetańczyk z Nepalu uważa, że te wyrywkowe aresztowania są gestem władz Nepalu, mającym przekonać Pekin, iż zgodnie z decyzją z 1989 roku Tybetańczycy nie mogą przebywać na terytorium tego kraju. “Gdyby rzeczywiście chcieli egzekwować te przepisy – dodaje inny – wielu Tybetańczyków miałoby ogromne problemy, gdyż mieszkają tu bez żadnych dokumentów”.
Przed przypadającym 19 lutego Świętem Demokracji
jedenaścioro Tybetańczyków bezskutecznie prosiło
króla o ułaskawienie. W grupie tej znajduje się matka czteromiesięcznego
dziecka, która obecnie przebywa w szpitalu. Wszyscy
uwięzieni będą ponownie prosić króla o łaskę 7 lipca, w dniu jego
urodzin.