Z epidemią SARS wracają “stare przesądy”
Źródła w Lhasie informują, że choć władze skutecznie zamknęły Tybetański Region Autonomiczny [TRA] przed chińskimi i zagranicznymi wycieczkami, do Tybetu, indywidualnie, zjeżdża wielu Chińczyków z regionów dotkniętych SARS, w tym Guangzhou i Pekinu, szukając w Tybecie schronienia przed epidemią. Według chińskich mediów TAR jest jedną z pięciu jednostek administracyjnych szczebla prowincji, w których nie odnotowano przypadku SARS. Niektórzy nowo przybywający poddawani są kwarantannom w specjalnych ośrodkach.
Nieoczekiwanie władze, które obawiają się szybkiego rozprzestrzeniania epidemii, oficjalnie zachęcają do tradycyjnych praktyk buddyjskich i medycyny tybetańskiej. W ostatnich latach coraz więcej Chińczyków – zwłaszcza intelektualiści, w tym ponoć były pierwszy sekretarz partii Jiang Zemin – zaczęło interesować się Tybetem i buddyzmem tybetańskim. Brak przypadków SARS w TRA oraz oficjalne publikacje, w których ową “odporność” tłumaczy się tradycyjną medycyną tybetańską, najwyraźniej podsycają modę na Tybet.
“Stołeczne komitety i komórki partii zachęcają podlegających im ludzi do noszenia amuletów z tybetańskimi lekarstwami, które mają chronić przed SARS – mówi Tybetańczyk z Lhasy, który przebywa obecnie w Stanach Zjednoczonych. – W niektórych regionach Amdo [dawnej tybetańskiej prowincji przyłączonej przez Pekin do Qinghai] urzędnicy proszą mnichów o organizowanie modłów i rytuałów chroniących przed wirusem. Wydaje się, że kryzys doprowadził do oficjalnego uznania pewnych praktyk religijnych i tybetańskich tradycji, które wcześniej były potępiane”. Władze chińskie nieodmiennie piętnowały “przesądy” i “zacofanie” tybetańskiej wiary i praktyk religijnych, a Komunistyczna Partia Chin nakazywała swym członkom “przyjęcie proletariackiej – materialistycznej i ateistycznej – wizji świata” (III Forum Robocze w sprawie Tybetu, Pekin 1994).
Oficjalne źródła informują, że “Fabryka Lekarstw Tybetańskich TRA” zwiększyła produkcję tybetańskich specyfików i kadzideł, by “podnieść odporność” ludzi na SARS (www.tibetinfor.com, 9 maja). Yang Jing, dyrektor ds. marketingu, powiedział Agencji France-Presse, że sprzedaż changjie (leczniczych ziół) wzrosła trzykrotnie i że są one wysyłane m.in. do Pekinu i Guangzhou (AFP, 9 maja). Ogromny popyt sprawia, że w Lhasie coraz trudniej kupić kadzidła.
Tradycyjna medycyna tybetańska jest ściśle związana z buddyzmem i starożytnymi obyczajami tybetańskimi. Przed przejęciem kontroli nad Tybetem przez Chiny szkoły medyczne należały klasztorów lub były związane z instytucjami religijnymi, niemniej medycynę praktykowało też wielu świeckich. Po wprowadzeniu reform gospodarczych na początku lat osiemdziesiątych władze chińskie postawiły na odtworzenie tradycji świeckiej, co doprowadziło do popieranej przez państwo komercjalizacji medycyny tybetańskiej. Po wybuchu epidemii SARS władze intensywnie promują również tradycyjną medycynę chińską i preparaty wzmacniające system immunologiczny.
Lęk przed SARS
W wielu regionach Tybetu rośnie lęk przed SARS, który Tybetańczycy nazywają gjanje, “chińską chorobą”. Chiny wysyłają do TRA grupy kontrolne, by zapobiec rozprzestrzenianiu się epidemii. Jedna z nich utworzyła posterunek na szosie Golmud-Lhasa i od tygodnia zatrzymuje pojazdy, mierząc temperaturę kierowców i pasażerów (gorączka jest jednym z głównych objawów SARS). Większość podróżnych na tej trasie stanowią Chińczycy i Hui (chińscy muzułmanie), którzy przejeżdżają do TRA w poszukiwaniu pracy. Osoby z podwyższoną temperaturą są zawracane. Pojazdy, które przemieszczają się między miastami lub przekraczają granicę z Nepalem, są dezynfekowane roztworem chlorku o tajemniczym składzie i równie zagadkowej skuteczności. Kierowca otrzymuje “certyfikat dezynfekcji”, który musi przedstawić w następnym mieście, gdzie samochód jest dezynfekowany ponownie. Podróżni przekraczający granicę z Nepalem muszą zmierzyć temperaturę, pod pachą, i wypełnić formularz. Na międzynarodowym lotnisku pod Lhasą dyżuruje zespół lekarzy. Choć TRA jest teoretycznie zamknięty dla chińskich i zagranicznych turystów, granicę przekracza wielu podróżujących indywidualnie Chińczyków.
“Kroki, które podejmują państwowe służby medyczne, mają przede wszystkim charakter pokazowy, mogą służyć minimalizowaniu strat i wyciąganiu konsekwencji, ale nie skutecznej prewencji – uważa europejski lekarz, który niedawno wrócił z Tybetu. – Na przykład dezynfekowanie pojazdów chlorkami w żaden sposób nie zapobiega przenoszeniu się SARS. Wszyscy pacjenci są spisywani. Jeżeli lekarz nie zauważy żadnych objawów u kogoś, kto potem okaże się chory, będzie go można za to ukarać”.
Katastrofa “wywołana przez ludzi”
Kryzys zachwiał pozycją partii, która najpierw
próbowała ukryć wybuch epidemii, a potem nie umiała zapobiec jej rozprzestrzenianiu,
oraz obnażył słabość systemu opieki zdrowotnej, zwłaszcza w regionach wiejskich.
O rozpaczliwej sytuacji w TRA mówił
oficjalnie Zhao Bingli, wiceminister Państwowej Komisji Planowania, nadzorujący
zmagania z SARS w Tybecie (www.tibetinfor.com, 9 maja). Amerykański
ekspert prof. Joshua Moldavian uważa,
że epidemia SARS, jest katastrofą “wywołaną przez ludzi”,
która obnażyła słabości systemu, pozostawiającego świadczenie usług medycznych
rynkowi: “Epidemia SARS jest skutkiem strategii
rozwoju, która przynosi korzyści mniejszości, całkowicie ignorując potrzeby
ubogiej większości. (...) Reformy [gospodarcze] zmiotły wiele zdobyczy
maoistowskiego okresu opieki społecznej. Powiększająca się elita
Chin ma dziś dostęp do nowoczesnych usług
medycznych, ale jednocześnie setki milionów chłopów straciły nawet
najbardziej prymitywne przychodnie. SARS pojawił
się w tej próżni. W wielu z 2.000 chińskich
okręgów – średnio pół miliona ludzi
– działa tylko jeden okręgowy szpital,
świadczący bardziej skomplikowane usługi. W regionach wiejskich
SARS uderzy przede wszystkim w te przeciążone szpitale, odbierając ludziom
szansę na leczenie innych, nawet najcięższych
chorób” (International Herald Tribune, 8 maja).
[HFPC: 15 maja Dziennik Prawny opublikował
ogłoszoną przez Sąd Najwyższy ChRL wykładnię
prawa, stosującego się do osób, które
naruszają kwarantannę: “Umyślne rozprzestrzenianie chorób zakaźnych” zagrożone
jest karą od 10 lat do dożywotniego pozbawienia wolności lub kary śmierci.]