Free Tibet Campaign, ICT, Australia Tibet Council
Kate Saunders
7 czerwca 2003


Oświadczenia Chin i Nepalu w sprawie deportowanych

Pekin i Katmandu wystosowały ostre oświadczenia, w których bronią deportowania 18 Tybetańczyków z Nepalu do Chin. Najwyraźniej są one odpowiedzią na protesty Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych oraz doniesienia zagranicznych mediów. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Nepalu poinformowało biuro Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców (UNHCR) w Katmandu, że sytuacja owej grupy była – nie wyjaśniając, z jakiego powodu – “szczególna”, co kłóci się z wcześniejszymi enuncjacjami Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wedle których deportacja była procedurą standardową”.

UNHCR, który również potępił deportacje, formalnie nie nadaje statusu uchodźcy w Nepalu. Wczoraj oświadczył jednak, że ma powody, by sądzić, iż sprawa wydalonych mieściła się w jego “mandacie”. Innymi słowy, deportowanych uznano za potencjalnych uchodźców, którym należała się ochrona. Biuro Tybetańskie w Katmandu twierdzi, że 12 wydalonych uciekło z Tybetu, żeby się uczyć, a pięcioro – czterech mnichów i jedna kobieta – by praktykować religię w klasztorach w Indiach.

18 Tybetańczyków przetrzymywano w stołecznym areszcie Hanuman Dhoka. 31 maja o piątej rano wydano ich przedstawicielom ambasady ChRL w Katmandu, którzy mieli uiścić grzywny (w sumie 1.713 dolarów amerykańskich), by uzyskać ich zwolnienie z więzienia. Wyprowadzanie Tybetańczyków – z których sześcioro nie ukończyło osiemnastego roku życia – trwało ponad godzinę. Deportowani najwyraźniej stawiali opór; naoczni świadkowie twierdzą, że słyszeli krzyki zza murów komisariatu. Decyzja o deportacji miała zapaść na najwyższych szczeblach nepalskiego rządu.

Minister Spraw Zagranicznych Nepalu Narendra Bikram Shah powiedział dziennikowi Kathmandu Post (2 czerwca), że wobec deportowanych zastosowano “standardowe procedury”: “Ilekroć chwytamy uciekinierów z Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA) Chin, prowadzimy szczegółowe śledztwo, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście, jak twierdzą, grożą im tortury i prześladowania w Tybecie, a następnie albo ich deportujemy, albo przekazujemy UNHCR. W tym przypadku zastosowano te same, standardowe procedury”. “Słowa ministra, o ile zacytowano je wiernie – mówi Gulia Ricciarelli-Renewat z biura UNHCR w Katmandu – budzą moje zdumienie. Oczywiście wiele rządów prowadzi, do pewnego stopnia, własne dochodzenia, ale z tego, co mi wiadomo, w Nepalu nigdy tego nie robiono. Standardowa procedura wyglądała tak, że to UNHCR przeprowadzał wywiady z Tybetańczykami, którym udawało się dotrzeć do Nepalu. Jeśli uznał, że ich sprawa mieści się w naszym mandacie, odsyłał ich do Indii”. Ricciarelli-Renewat nie wie, czy ostatnia deportacja oznacza zmianę polityki Nepalu i na czym miałaby polegać “szczególność” tej grupy, o której wspominało nepalskie MSW.

3 czerwca rzecznik Departamentu Stanu USA oświadczył, że majowa deportacja “stanowi nie tylko pogwałcenie międzynarodowych norm i praktyki humanitarnego traktowania osób, które starają się o uzyskanie azylu, ale niszczy ugruntowany, zasłużony wizerunek Nepalu jako państwa gościnnego i tolerancyjnego”. Choć Nepal – po części z uwagi na stosunki z ChRL – nie jest stroną Konwencji Genewskiej w sprawie uchodźców z 1951 roku, od stycznia 1990 roku obowiązywała ustna, “dżentelmeńska umowamiędzy rządem i UNHCR, na podstawie której uciekinierów z Tybetu przekazywano Tybetańskiego Ośrodkowi dla Uchodźców w Katmandu i zezwalano im na tranzyt do Indii. Prowadzony przez Tybetańczyków Ośrodek jest nadzorowany i sponsorowany przez UNHCR.

Do deportacji doszło po rezygnacji premiera, jednak wkrótce potem przywrócono status quo, gdyż jego następcą został członek rządzącej partii monarchistycznej. Król Nepalu najprawdopodobniej zdaje sobie sprawę z problemu tybetańskich uchodźców. Z drugiej strony, w biednym, rozdartym wojną domową z maoistowską partyzantką kraju, który boryka się z wieloma problemami politycznymi i wciąż nie może się otrząsnąć po masakrze rodziny królewskiej w 2001 roku, kwestia ta z pewnością nie jest priorytetem. Wielu nepalskich dygnitarzy jest wyraźnie poirytowanych zainteresowaniem zachodnich rządów losem uciekinierów z Tybetu.

3 czerwca ambasada ChRL w Katmandu wydała oświadczenie, w którym stwierdza, że 18 deportowanych Tybetańczyków “w żadnym razie nie było uchodźcami, lecz nielegalnymi imigrantami, którzy naruszyli przepisy imigracyjne obu państw. Nepalski rząd Jego Królewskiej Mości zgodnie z prawem podjął decyzję o wydaleniu tych ludzi. To kwestia suwerenności Nepalu i norm międzynarodowych”. Zhang Qiyue, rzeczniczka chińskiego MSZ, powiedziała wczoraj w Pekinie, że cała sprawa nie powinna być “upolityczniana”, gdyż Tybetańczycy opuścili Chiny i wkroczyli na terytorium Nepalu nielegalnie: “Ostatnio nepalska policja zatrzymała 21 nielegalnych imigrantów z Chin. Opuścili oni Chiny, nielegalnie, przez Tybet. Jak zwykle – i wszędzie na świecie – w przypadku nielegalnych imigrantów, po ustaleniu tożsamości, 18 z nich zawrócono do Chin. Dalsze postępowanie jest sprawą wewnętrzną ChRL, nie mam więc szczegółowej wiedzy na ten temat”.

“Dochodzenie” w Tybecie

5 czerwca Radio Wolna Azja (RFA) cytowało anonimowego urzędnika z Szigace (chiń. Xigaze), który zapowiedział, że deportowani trafią do aresztu, a ich “nielegalna działalność” będzie przedmiotem “szczegółowego dochodzenia”.

Przed deportacją – zapewne za sprawą wyczerpania ucieczką przez Himalaje i związanym z uwięzieniem stresem ośmioro wydalonych miało problemy ze zdrowiem. Troje nie mogło chodzić o własnych siłach, większość uskarżała się na typowe dla tej pory roku w Nepalu dolegliwości żołądkowe i biegunki. Inny dygnitarz z TRA powiedział rozgłośni, że dwoje członków grupy ma gorączkę i – jak obawiają się lokalni urzędnicy – objawy SARS (zespołu ostrej niewydolności oddechowej), ale do tej pory nie udało się uzyskać niezależnego potwierdzenia tych informacji. Jak dotąd ani w TRA, ani w Nepalu nie odnotowano żadnego potwierdzonego przypadku SARS.

Zatrzymani w regionach przygranicznych Tybetańczycy są z reguły przetrzymywani – od kilkunastu tygodni do kilkunastu miesięcy – w aresztach lub więzieniach. Nielegalne przekroczenie granicy i próba jego dokonania są w Chinach poważnym przestępstwem. Niemal wszyscy aresztanci są przesłuchiwani, rutynowo bici i zastraszani.

W ostatnich latach dramatycznie uszczelniono obie strony granicy chińsko-nepalskiej. Doprowadziło to do znacznego spadku liczby tybetańskich uchodźców, którzy próbują przedostać się przez Nepal do Indii. Tybetańczycy, którym udało się uciec po zawróceniu do ChRL, twierdzą, że funkcjonariusze nepalskiej straży granicznej “dobrze żyją z Chińczykami i świetnie zarabiają na odsyłaniu uchodźców. Podczas ostatniej deportacji zachodni świadek sfotografował nepalskiego oficera ze skrzynką butelek Qian Kun (“Niebo i Ziemia”). Alkohol był najwyraźniej nagrodą za współpracę.

UNHCR “bada” obecnie sytuację Tybetańczyków w Nepalu – tak nowych uciekinierów, jak i tych, którzy osiedlili się tu przed 1990 rokiem.

Deportacja Ujgurów z Katmandu

Choć jest to pierwszy znany przypadek bezpośredniego zaangażowania (w tym opłaty grzywien) chińskich władz w deportację Tybetańczyków z Nepalu, Pekinowi udało się wcześniej doprowadzić do wydalenia obywateli ChRL z tego kraju. W zeszłym roku, mimo protestów UNHCR, odesłano do Chin trzech Ujgurów z Xinjiangu (dawniej Wschodni Turkiestan). Nie wiadomo, co stało się z Szahirem Alim i Abdu Allahem, ale źródła Amnesty Inetrnational utrzymują, że trzeci z wydalonych, Khejum Łaszim Ali przebywa obecnie w areszcie śledczym w stolicy Ujgurskiego Regionu Autonomicznego, Urumqi. 2 czerwca AI wyraziła “zaniepokojenie” jego losem.

Khejum Łaszim Ali został osadzony w centralnym więzieniu w Katmandu, skąd przeniesiono go później do Hanuman Dhoka. Jego sprawa zainteresowała przedstawicieli UNHCR, którzy planowali przewiezienie go do kraju trzeciego. W połowie maja zeszłego roku Khejum zniknął jednak z celi, a UNHCR nie był w stanie ustalić, gdzie jest. Wiarygodne źródła z Xinjiangu twierdzą, że przewieziono go do Chin. Dwaj inni Ujgurzy oczekiwali w Katmandu na przesiedlenie, ale grudniu 2001 do ich domów wkroczyła policja. Obaj trafili do Hanuman Dhoka. Wiarygodne źródła twierdzą, że miesiąc później odesłano ich do Chin – nie wiadomo jednak, czy z więzienia odbierali ich chińscy czy nepalscy funkcjonariusze. W Katmandu mówiło się, że przyczyną tych deportacji był “klimat” po 11 września 2001, kiedy to władze chińskie nasiliły represje w Xinjiangu, próbując zrównać “etniczny separatyzm” z “terroryzmem”.

Chińska kampania propagandowa w Nepalu

W ostatnich latach systematycznie rosną wpływy Pekinu w Nepalu; oba państwa zacieśniają współpracę handlową i dyplomatyczną. 18 kwietnia agencja Xinhua cytowała konsula generalnego Nepalu w Tybecie, który mówił, że sytuacja w jego kraju została ustabilizowana i że Katmandu chce rozwijać własną gospodarkę, zwiększając wymianę handlową z Chinami. “Chiny i Nepalu – odpowiedział wiceprzewodniczący rządu TRA Xu Minyang – są dobrymi sąsiadami, których łączy głęboka przyjaźń. Nepal zawsze popierał politykę “jednych Chin”.

Od kilku lat władze Nepalu nie zezwalają na prowadzenie działalności “antychińskiej” na swoim terytorium i wywierają coraz większą presję na lokalną społeczność tybetańską. 10 grudnia zeszłego roku (Międzynarodowy Dzień Praw Człowieka) nepalska policja zabroniła Tybetańczykom używania megafonów, rozdawania ulotek i wygłaszania przemówień krytycznych wobec ChRL. 17 marca tego roku nepalskie służby bezpieczeństwa zablokowały tradycyjne tybetańskie przedstawienie, a podczas noworocznej procesji (również w marcu) nie wolno było nieść portretów Dalajlamy, choć w poprzednich latach nikomu one nie przeszkadzały. 6 lipca 2002 odwołano nagle konferencję prasową z okazji urodzin Dalajlamy. Hotel Radison, w którym miało odbyć się spotkanie z dziennikarzami, powiadomił przedstawicieli Dalajlamy, że zakaz wydałrząd Nepalu”.

Chiny coraz aktywniej promują też własną wizję “sprawy Tybetu” w lokalnych mediach. 17 sierpnia zeszłego roku sześciu dziennikarzy z Katmandu zabrano na sponsorowaną przez władze TRA dwutygodniową wycieczkę do Lhasy. Jej owocem były materiały żywo przypominające propagandę Pekinu. W artykule zatytułowanym Byli niewolnicy stają się szacownymi obywatelami” opisano, na przykład, historię matki i jej siedmiorga dzieci, które żyły w skrajnej nędzy do ucieczki Dalajlamy w 1959 roku, a dziś, dzięki władzom chińskim, mieszkają w nowoczesnym domu z telefonem i telewizorem. Ten sam dziennikarz napisał również, że w Tybecie “wyraźnie spadła popularność i akceptacja dla Dalajlamy”. Redakcja nie opublikowała licznych protestów swoich czytelników.


[powrót]