List Dalajlamy do prezydenta Stanów Zjednoczonych
Jestem zaszokowany terrorystycznym zamachem, do którego wykorzystano
cztery porwane samoloty pasażerskie, i przerażającymi zniszczeniami, jakie
po sobie zostawił. W tej straszliwej tragedii straciło życie wielu niewinnych
ludzi. Trudno uwierzyć, że ktoś mógł obrać za cel nowojorskie World Trade
Center i waszyngtońskie biura Pentagonu. Wszystkich nas przepełnia wielki
smutek. W imieniu narodu tybetańskiego składam na Pańskie ręce wyrazy naszego
najgłębszego współczucia i solidarności z narodem amerykańskim w żałobie
i bólu. Modlimy się za wszystkich zabitych, rannych i pogrążonych w szoku
po tym bezsensownym akcie gwałtu. W naszej głównej świątyni odbędzie się
dziś specjalna ceremonia, podczas której będziemy się modlić o Stany Zjednoczone
i wszystkich Amerykanów.
Jestem przekonany, że Stany Zjednoczone, kraj wielki i potężny, uporają
się z tą tragedią. W chwilach trudnych i pełnych smutku naród amerykański
dawał zawsze dowody wielkiej wytrwałości, prężności i odwagi.
Choć może nie powinienem tego mówić, wierzę przecież, że musimy się
głęboko zastanowić, czy stosowanie przemocy jest rzeczą właściwą i czy
leży w najlepszym, długofalowym interesie narodu i państwa. Osobiście uważam,
że przemoc jedynie rodzi i podsyca przemoc. Jak zatem uporać się z nienawiścią
i gniewem, które najczęściej leżą u podstaw podobnych aktów bezsensownego
gwałtu? To bardzo trudne pytanie, zwłaszcza w kraju, który wypracował ustalone
sposoby reagowania na takie zamachy. Jestem przekonany, że podejmie Pan
słuszną decyzję.
Z modlitwami i najlepszymi życzeniami
Dalajlama
***
(13 września Dalajlama wystosował list kondolencyjny do burmistrza Nowego
Jorku Rudolpha Giulianiego i przekazał 30 tys. dolarów w „symbolicznym
geście solidarności” Tybetańczyków z mieszkańcami miasta. Społeczność tybetańska
w USA kupiła żywność, napoje i środki opatrunkowe – dwie ciężarówki – które
dostarczono ratownikom i ochotnikom, pracującym w ruinach WTC.)